Z raportu garmina wynika, że w listopadzie przebiegłem 171 km podczas 10 aktywności, łącznie z Piekłem Czantorii - 63 km, czyli treningowo wyszło ok 108 km. Na pokonaniu tych 171 km spędziłem niecałe 19 godzin, podczas których spaliłem 12 tys. kcal i pokonałem prawie 7800 m wzniesień.
W szczegółach wyglądało to następująco:
- 1-4. listopad: to jeszcze standardowa cześć tygodnia i mojego treningu. Na te dni przypadł bieg spokojny 16 km, interwały 6 x 1 km oraz niedzielny trening w Beskidach na pętli Piekła Czantorii,
- 5-11. listopad: to już typowy tapering pod Piekło Czantorii: 4 jednostki treningowe, w tym 12 km BS, 7 km biegu tempowego, 4 x 1 km w formie intrwałów i 18 km biegu w Ojcowskim Parku Narodowym,
- 12-17. listopad: ostatnie dni przed startem, w poniedziałek 4 kilometrówki na 2-minutowych przerwach, środa ostatnie lekkie 6 km, a w nocy z piątku na sobotę start w Piekle Czantorii
- 18-25. listopad: to tylko i wyłącznie odpoczynek, tym bardziej, że przyplątało się w tym czasie przeziębienie, które dodatkowo mnie osłabiło,
- 26-30. listopad: to delikatny powrót do treningu, ale na razie tylko poprzez 4 godzinne treningi na rowerze stacjonarnym.
0 komentarzy
Prześlij komentarz